MILWAUKEE 1999
Tytuł: |
Milwaukee 1999 |
Miejsce: |
U.S.A., WI, Milwaukee - Eagles Ballroom |
Data: |
23 lipca 1999 |
Źródło: |
Prv |
Trasa: |
The Ed Hunter Tour (USA & Canada) |
Pełny koncert: |
+ |
Wydawca: |
N/A |
Ocena: |
4+ |
Czas trwania: |
95:19 min. |
Tracklist :
1. | Intro (Heartbeat/Transylvania/Churchill's Speech) | 3:08 |
2. | Aces High | 5:16 |
3. | Wrathchild | 3:31 |
4. | The Trooper | 4:04 |
5. | 2 Minutes To Midnight | 7:14 |
6. | The Clansmen | 9:22 |
7. | Wasted Years | 4:57 |
8. | Killers | 4:31 |
9. | Futureal | 2:51 |
10 | Man On The Edge | 4:26 |
11. | Powerslave | 7:12 |
12. | The Evil That Men Do | 6:01 |
13. | Fear Of The Dark | 7:20 |
14. | Iron Maiden | 5:48 |
15. | The Number Of The Beast -encore | 4:51 |
16. | Hallowed Be Thy Name -encore | 7:32 |
17. | Run To The Hills/Outro -encore | 7:15 |
Gdy zaczyna się
słuchać tego bootlegu to od razu na gębie pojawia się uśmiech. Bardzo dobra
jakość dźwięku zawsze cieszy.
Co prawda nie jest tak idealnie jak zachwalają niektórzy ale 4+ to z pewnością
to jest.
Zdecydowane wady to bardzo cicho a czasem wręcz niesłyszalnie Janick Gers oraz
Adrian Smith. Nie wiem czy spowodowane to było takim miksem dźwiękowca czy też
nagrywający stał po stronie Dave'a, wiem jedno - solo'a Gers'a w ogóle są nie
słyszalne (patrz/słuchaj: Hallowed Be Thy Name).
Inna wadą jest zbyt głośne nagranie perkusji Nicko - czasem bębny potrafią
zagłuszyć resztę instrumentarium! Słychać to bardzo dobrze podczas początku
Powerslave kiedy zamiast ciężkich gitar i McBrain'a mamy tylko McBrain'a :)
Do wokalu nie można się przyczepić bo zapisany jest perfekcyjnie.
Podsumowując rozczulanie się nad jakością to przypuszczam, iż ktoś musiał coś
"kombinować" przy taśmie matce tego bootlegu i za bardzo bawił się equalizerem.
Nie ma co jednak płakać nad rozlanym mlekiem więc przejdźmy to samej muzyki.
Występ zaczyna się z dużym wykopem, choć "Aces High" nie jest zaśpiewane tak jak
powinno. Czyżby Bruce się nie przyłożył? :)
Gdzieś podczas Wrathchild zaczyna się kolejny raz gówniana sytuacja z kolesiem
rzucającym piwem. Przyznam się szczerze, że takie zachowanie musi być strasznie
irytujące dla zespołu i zaczynam wierzyć ortodoksyjnym wyznawcom teorii Darwina,
iż ludzie
a zwłaszcza Amerykanie pochodzą od małpy....
Podczas takich sytuacji Dickinson zwykle bywa bardzo niemiły, tutaj jednak
inteligentnie zwraca uwagę, że piwo z Milwaukee jest tak dobre, iż należy je
wlewać w siebie a nie rzucać na scenę.
Dalej jest już naprawdę fajnie, o dziwo "The Clansman" został zagrany genialnie
i jeśli miałbym wyróżnić jakikolwiek kawałek z tego show to z pewnością byłby to
właśnie ten numer.
Patrząc na setlistę, zauważycie zapewne brak "Phantom Of The Opera". Cóż, według
słów naocznego świadka tego koncertu chłopaki po prostu nie zagrali "Upiora"!
Sytuacje kiedy Harris i spółka nie grają jakiegoś numeru, zwyczajowo zawartego w
setliście zdarzają się bardzo ale to bardzo rzadko.
Nie bardzo rozumiem powód takiej decyzji, ponieważ show jest genialne, nie
wydaje się więc przyczyną fakt, iż zespół jest znużony
i chce wcześniej zakończyć występ.
Wyjaśnienia są dwa - albo zapomnieli zagrać tego kawałka albo spieszyli się
gdzieś po koncercie i musieli okroić coś z setu :)
Druga część występu jest dość nużąca, Maideni zaczynają grać dość sztampowo a i
klimat wśród publiki lekko siada. Nie oznacza to jednak negatywnej oceny całego
koncertu. Bootleg jest ciekawy o dobrej jakości a ze względu na kolekcjonerską
gratkę jaką jest pominięcie jednego utworu z setu stanowi zapewne dość ciekawy
kąsek.
Polecam wszystkim.